Ostatnio naszła mnie myśl, że warto byłoby częściej wrzucać posty z pomysłami na domowe słodycze. Dużo osób podchodzi do eliminacji cukru “zero-jedynkowo”, przez co w efekcie nie dają rady wytrzymać bez cukru. Próbują z dnia na dzień ograniczyć wszystko, co słodkie i po paru dniach takiej wstrzemięźliwości, rzucają się na wszystko, co będzie pod ręką. Kluczem do sukcesu nie jest więc ograniczenie smaku słodkiego, a zamienienie produktów, po które sięgamy, na bardziej korzystne dla naszego organizmu. Dzięki temu nasza głowa jest zadowolona, a ciało szczuplejsze.
Generalnie wszyscy zadowoleni 🙂
Skuteczna praca nad nawykiem
W ramach nowego cyklu, dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować ekspresowe ciasto czekoladowe ze śliwkami. Na instagramie ma już swoich fanów, więc postanowiłam podzielić się nim szerzej. Pamiętajcie praca nad nawykiem, który chcemy zmienić, będzie skuteczna tylko wtedy, gdy znajdziemy mu “zastępstwo”. Już tłumaczę co mam na myśli. Jeśli jemy słodkości, to naszym zadaniem jest znalezienie powodu, dla którego to robimy, np. uwielbiamy słodki smak. Aby zmienić nasz sposób postępowania, musimy znaleźć coś, co da nam ten sam efekt (np. uczucie przyjemności, jaka następuje po zjedzeniu czegoś słodkiego), ale będzie dla nas bardziej korzystne, np. zrobienie domowych słodyczy. To jedyny sposób, by zmiany były stałe. Oczywiście nie musi to być związane z jedzeniem, może znaleźć sobie coś innego, ja podałam tylko prosty przykład 😉
A zatem przechodzę do przepisu!
Ekspresowe ciasto czekoladowe ze śliwkami
Składniki:
- szklanka mąki pełnoziarnistej
- 2 jaja
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/3 szklanki oleju
- 1/2 szklanki mleka
- 8-12 śliwek
- łyżka kakao
- 3 łyżki ksylitolu
- 2-3 kawałki posiekanej gorzkiej czekolady (do posypania na wierzchu)
Przygotowanie:
Mokre składniki mieszamy w jednej misce, suche w drugiej. Następnie suche składniki dodajemy do mokrych. Mieszamy wszystko i wykładamy na blachę. Układamy przekrojone na pół śliwki i posypujemy czekoladą. Pieczemy 40 minut w 180 stopniach.
Prawda, że szybkie? 😉
P.S. Jeśli wypróbujecie, to dajcie mi znać 😉 Zdjęcia również mile widziane!