Święta, święta i po świętach, co? Niestety tak nie do końca. Bo po tych świętach zaczyna się kolejny etap, czyli “jak to mam teraz to szybko zrzucić”. Głodówki, już na szczęście, nie królują na liście sposobów na świąteczne obżarstwo. Teraz za to prym wiodą diety oczyszczające. Czy to dobry kierunek? Sprawdźcie sami!

Po co ja tyle jadłam…
No właśnie, po co? Nie no, żartuję! Otóż święta są po to, żeby jeść. I nie zmienimy tego. Od wieków w świąteczne dni główną atrakcją są biesiady przy stole. Każda gospodyni stara się, aby ten stół był syto zastawiony, a goście się śmią odmówić skosztowania jej pysznych potraw!
Oczywiście czasy się zmieniają i powoli na stoły wchodzą lżejsze wersje potraw, ale tradycja ma to do siebie, że zawsze coś tłustego, słodkiego i wysokokalorycznego przemyci 😉
Stosuję przede wszystkim dietetykę praktyczną, czyli taką, która się po prostu sprawdzi w praktyce. Wiem, że z tradycją się nie walczy i Wam też tego nie zalecam. Można jednak się z nią zaprzyjaźnić i wybierać mniejsze zło, jak np. jeden kawałek ciasta zamiast dwóch, brak pieczywa w tych dniach, czy unikania słodkich napojów.

No dobra, ale już po świętach! To co teraz?
Wiem, wiem. Wiadomo, lepiej zapobiegać niż leczyć, ale mleko się rozlało. Podjadło się nam, ten 3 kawałek ciasta może nie do końca był nam potrzebny, a podwójna porcja schabu nie zwiększyła jego walorów smakowych.
To, co dietka?
No nie, nie “dietka”! Moim celem jest pokazać Wam, że to święta są takim okresem naszej wyjątkowej diety (nie mylić z odchudzaniem, jest to nasz sposób żywienia), a codzienne odżywianie normalną, zdrową dla nas dietą.
Jeśli tak jest, to jesteśmy w domu. Wracamy do naszych zwyczajnych, korzystnych nawyków i po tygodniu, dwóch zapomnimy o tych 1-2 kg więcej bez większego wysiłku. Sytuacja się jednak komplikuje, jeśli przed świętami nasze wybory były nieco mniej racjonalne i teraz mamy podwójny problem.
Czyli nadprogramowe kilogramy po świętach i całą gamę nawyków do wypracowania.

To może zacząć od oczyszczania?
Może Was zaskoczę, ale diety oczyszczające to nie jest wynalazek naszych czasów. Na pewno większość z Was kojarzy, zwłaszcza w związku z Wielkanocą, 40-dniowy post opisany w Biblii. W medycynie indyjskiej również w jednym z systemów pojawia się ograniczenie spożywania posiłków dla “oczyszczenia ducha”.
Jedną z najpopularniejszych diet oczyszczających w Polsce, w ostatnim czasie, jest dieta dr Dąbrowskiej (zwana jeż postem, w 2013 roku opisałam ją tutaj). Obok niej równie popularną jest dieta sokowa.
Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę “dieta oczyszczająca”, znajdziemy prawie 3 000 000 proponowanych wyników! Łatwo więc się w tym zagubić i stracić rozeznanie. Wśród propozycji znajdziemy także dietę ananasową, kapuścianą, detoksy cukrowe czy posty oparte na wodzie (ale to już głodówka). Musimy więc być bardzo ostrożni!
Nie znajdziemy natomiast jednej, wspólnej wypowiedzi, pod którą będą się mogli podpisać wszyscy specjaliści. Pojawiają się zarówno głosy, które deklarują, że diety oczyszczające mają uzdrawiający wpływ na organizm, ale też i takie, gdzie podkreślone są konsekwencje ich stosowania.

To, co może jednak głodówka?
Z dietami oczyszczającymi jest ten problem, że choć powstają liczne książki na ich temat, artykuły internetowe i opowieści ich zwolenników, to ciężko natrafić na badania naukowe potwierdzające prawdziwość tych teorii.
Najstarszą dietą oczyszczającą jest całkowita głodówka, oparta na spożywaniu samej wody. Na szczęście nie jest już “modna” i coraz rzadziej się o niej słyszy. Dlaczego piszę “na szczęście”? Bo jeśli po dniach objadania się, nagle decydujemy się na głodówkę, by potem wrócić do starego systemu jedzenia, to narobimy sobie więcej szkód i korzyści!
Co ciekawe, taka głodówka powinna trwać przynajmniej 7 dni według jej zwolenników. Gdy trwa 1-2 dni, to nazywana jest jedynie “rezygnacją z pokarmu”.
Badania pokazują jednak, że głodówka jest bezpieczniejsza dla osób z masą ciała w normie niż z nadwagą czy otyłością, a zatem obstawiam, że odpada. U osób ze zwiększoną masą ciała wzrasta ryzyko, że zatrują się toksynami, które na co dzień kumulują się w tkance tłuszczowej!

A może dieta dr Dąbrowskiej?
Powiem Wam, że to jeden z bardziej gorących tematów wśród dietetyków i ich podopiecznych. Ja mam podejście jak Szwajcaria – neutralne. Nie polecam jej nikomu, ale jeśli ktoś przychodzi o mnie będąc na tej diecie, to nie wyrzucam za drzwi, ani nie namawiam usilnie do zmiany diety.
Daję wybór. Bo uważam, że jako dietetyk mam pomagać, a nie szkodzić. Jeśli zniechęcę podopiecznego do siebie i zawodu dietetyka, to bardziej mu zaszkodzę niż pomogę.
Wyczuwacie jednak, ze mam mieszane zdanie. To prawda i już Wam tłumaczę o co chodzi. Jak wcześniej pisałam, głodówki i ogólnie posty nie będą szkodziły komuś, kto wcześniej i tak jadł w miarę w porządku. Weźmy jednak pod uwagę, że na tę dietę decydują się także osoby, których nawyki żywieniowe nie są w najlepszej formie.

Chodzi o zmianę nawyków, nie oczyszczenie!
Jeśli przejdziemy na “dietę” na chwilę, a po jej zakończeniu wrócimy do tego, co było, to nic nam to nie da. Przez chwilę będzie lepiej, potem może pojawić się syndrom odstawienia cukru i wszelkiego negatywne emocje z tym związane, a potem zmęczenie i marzenie o “kebabie”.
No dobra, ale jeszcze słówko o wspomnianej diecie oczyszczającej, dla tych którzy nie kliknęli w link.
Dieta dr Dąbrowskiej to post owocowo-warzywny. Najczęściej powinien potrwać kilka tygodni, a sama autorka określa go jako leczniczy. Stosując się do zaleceń, spożywamy nie więcej niż 800 kcal (tak, dużo, dużo poniżej naszej podstawowej materii).
Teoretycznie poczucie głodu powinno być wyciszone, a organizm zacząć czerpać energię z tkanki tłuszczowej, zapasowej. Pamiętajmy jednak, że na początku zawsze odda najpierw wodę i mięśnie. Do oddania tkanki tłuszczowej nie będzie mu spieszno. W dodatku początki tego postu objawiają się często biegunkami, wymiotami i brakiem sił.
Ja jednak wolę racjonalne żywienie. Mam wrażenie, ze zbyt łatwo tu o niedobory, zwłaszcza na własną rękę. Poza tym wydaje mi się, że problemu to nie rozwiązuje, daje tylko chwilową instrukcję, ale tak jak pisałam, z nikim kłócić się nie zamierzam.

Kto na pewno nie powinien być na diecie oczyszczającej?
O to kto powinien być lepiej nie pytać – ciężko o jedno zdanie naukowców. Wiedzą natomiast kto nie powinien korzystać z żadnej formy oczyszczania. Będą to:
- dzieci,
- młodzież,
- kobiety w ciąży,
- kobiety karmiące,
- osoby cierpiące na nowotwory,
- osoby z chorobami tarczycy,
- osoby starsze,
- osoby z zaburzeniami odżywiania.
Podsumowując
W diecie po świętach nie chodzi o to, aby się “oczyścić”, ale o to by pracować nad właściwymi nawykami. Odżywiajmy się tak, by jedzenie w święta było dla nas “nadzwyczajne”, a na co dzień stosujmy zasady diety opartej na zdrowym odżywaniu.
Stosowanie diety oczyszczającej na własną rękę wydaje się być nie do końca rozsądnym wyborem. Moim zdaniem lepiej dołożyć sobie więcej owoców i warzyw niż stawiać tylko na nie. W końcu nasze ciało białka i tłuszczów również potrzebuje.
Zadbajmy o jakość posiłków, a nadprogramowe kilogramy szybko znikną. Jeśli natomiast czujemy się przejedzeni, to jedzmy mniej. Słuchajmy się naszego organizmu, nie wpychajmy już w siebie jedzenia i nie wymagajmy cudu w tydzień. Dajmy sobie czas!
Uwaga!
Jeśli przed świętami ważyliśmy 72 kg, po świętach 74 kg, to nie oczekujmy, że po tygodniu pojawi się 68 kg.
A Wy stosujecie diety oczyszczające? Jeśli tak, to w jakim celu? A może jesteście ich przeciwnikami? Dajcie znać! 🙂
Źródła:
1) Ciborowska H., Rudnicka A., Dietetyka, Żywienie Zdrowego i Chorego człowieka,
Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa, 2007
2) Geesing H., Adrian T., 1999. Leczenie głodem w medycynie naturalnej
3) Dirtu, Alin C., et al., Dynamics of organohalogenated contaminants in human
serum from obese individuals during one year of weight loss treatment. Environmental
science & technology, 2013, 47, 21, 1241-1249
4) Chevrier J., Dewailly E., Ayotte P., Body weight loss increases plasma and
adipose tissue concentrations of potentially toxic pollutants in obese indivudals,
Int J Obes Relat Metab Disord, 2000, 24, 1272-1278